2 Krzyki

Życie rzuca mi rękawice abym podjął rozważanie w najmniej oczekiwanym momencie. Człowiek nie zdąży się porządnie wybudzić, czy nawet łyka wody nie zdąży wziąć i już pojawia się bodziec, a myśli już galopują niczym rącze konie wpuszczone z zagrody.

Stałem przed wieszakiem na kurtki w przedpokoju i zastanawiałem się czy nie zmienić koszulki do pracy, gdy moje oczy spostrzegły rytmiczną niebieską łunę na ścianie. Karetka. Nie widziałem jej, ale już wiedziałem, że to ona. I choć jedno z pytań, które się nasunęło było „do kogo?” to wiedziałem, że tak naprawdę nie jestem prawdziwie zainteresowany poznaniem odpowiedzi na to pytanie. Pozwoliłem więc, żeby ten rumak uciekł zza horyzont – czasami im mniej wiesz tym spokojniej śpisz. Nie mniej jednak, gdy otworzyłem drzwi mieszkania i moje przypuszczenia okazały się prawdziwie to wręcz odruchowo zacząłem modlić się „Zdrowaś Maryjo” za tą osobę, która być może właśnie umiera – a nawet jeżeli nie, to i tak nie zaszkodzi. Nauczyła mnie tego mama, a jest to jedna z rzeczy, które sobie zostawiłem. No bo rodzice uczą nas wielu rzeczy. Przychodzi jednak czas, gdy życie weryfikuje czy ta nauka miała jakikolwiek sens. Choć mojej żonie nie dorównam sceptycyzmem, to nie oznacza, że żyję bez wątpliwości. Wręcz przeciwnie. Ale może o tym innym razem.

Idąc na poranny tramwaj nr 4 myślałem nad tym ile rzeczy pozostawiłem sobie.

Rozważanie przerwał nadjeżdżający tramwaj nr 2. Przekaz od Niego był jasny i świecił się na pomarańczowo. Nie neguj rzeczy, które Tobie nie szkodzą, a komuś mogą pomóc.