Utonąć w ciemności

Przedwczoraj miałem kolejny koszmar. Pamiętam tylko puentę. Wsiedliśmy do samochodu. Wydaje mi się, że przed czymś uciekaliśmy. Nie pamiętam. W samochodzie z nami byli chyba moi teście. Było ciemno (no cóż, w moich snach to raczej standard), jechaliśmy nocą i padał deszcz. Jechaliśmy szybko. Jak na moje to za szybko. Ogólnie panowała pozytywna atmosfera… do momentu, gdy jadąc tak przez tą ciemność w pewnym momencie nie krzyknąłem „Hamuj!”. Ale wszystko działo się zbyt szybko. Przed nami znikąd wynurzył się zerwany most i tabliczka z czaszką na środku drogi. Nie poczułem tego, ale wiedziałem, że toniemy. Nie czułem wody. Nie czułem wilgoci. Nie brakowało mi tlenu w płucach. Ale wokół otaczała mnie ciemność. Najprawdziwsza gęsta i nie rozjaśniona żadnym najmniejszym blaskiem ciemność. Miałem wrażenie, że tonę, ale nie mogłem tego zweryfikować. To tego typu sen, w którym zaciera się granica między snem, a rzeczywistością… nie należą do moich ulubionych. Bowiem nie mogłem stwierdzić, w którym momencie tak naprawdę obudziłem się. Była noc. Była ciemność. Nie byłem pewny nawet, czy nie krzyknąłem przez sen. Zdezorientowany wstałem, wysikałem się, wypiłem szklankę wody i położyłem się spać. Niczym pasażer na przystanku czekałem na kolejny transport, mając nadzieję, że tym razem dowiezie mnie na koniec trasy bez nieprzyjemności.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *